poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Nie jestem waleczna.

Nie jestem waleczna świadomie i z wyboru.
Jedyna walka, jaką próbuję toczyć, to z sobą o siebie.
Temu wszystko jest podporządkowane.
Dziś miałam w głowie post długi do końca świata,
zbuntowany przeciwko wszelkim stereotypom,
także tym nowym, które się rodzą w kontrze do starych
i są jeszcze bardziej agresywne.
Wszystko dziś staje na ostrzu noża.
Nie ma przebacz.
Nie ma miętkiej gry.
Przeżyć mają i pewnie przeżyją tylko twardzi i silni.
Chyba zatem powinnam jeszcze szybciej z tego życia nauczyć się korzystać,
zanim mnie ono wypisze z siebie.
Wiem, że usłyszę, że słusznie ta naturalna selekcja i że tak było przecież zawsze.
I co z tego.

Jednak post jest krótki, bo tak boli mnie głowa, że brak mi najprostszych słów,
a co dopiero sformułowań.



wtorek, 16 kwietnia 2019

Co by tu jeszcze powiedzieć ..

     
     Mój blog i moja Lumpola mają za sobą 3 lata. Były to bardzo dziwne i nierówne lata. Początek bardzo intensywny, radosny, szalony, pełen energii i pomysłów, za którymi nie potrafiłam sama nadążyć. Rozpędzałam się szybko niesiona pasją, by w pewnym momencie niespodziewanie, przynajmniej dla mnie zacząć słabnąć i od nadmiaru tych wszystkich różnorodnych wrażeń tracić siły i wolę do dalszych działań. Bardzo, bardzo długo już częstuję Was moimi zmiennymi w kierunku do coraz gorszych nastrojami, w końcu nawet jasno nazywając sprawę po imieniu, by dziś potwierdzić, że na ten moment jest to jakiś koniec tego etapu w moim życiu. Blog będzie tak sobie wisiał i czekał na mnie, bo być może wrócę do niego już silniejsza, odmieniona i naprawiona. 



    
   Zaczęłam chodzić na psychoterapię, z którą wiążę duże nadzieje, w zasadzie jedyne, jakie potrafię wykrzesać teraz z siebie. Kiedy moja psychoterapeutka zapytała mnie o cel terapii, zawiesiłam się, nie byłam w stanie odpowiedzieć. Wyszło na to, że celem będzie już pojawienie się celu. 
    
    W niedzielę na spacerze z Lakim zajęczałam Tadosowi standardowym tekstem: 
- Nikt mnie nie kocha. 
Na co Tados żachnął się jak zawsze: 
- Jak to!? 
Zreflektowałam się i powiedziałam, że wiem, że naprawdę dużo ludzi mnie szczerze kocha,
oprócz tej jednej najważniejszej osoby. Wiem, że ludzie mnie kochają, chociaż nie wiem za co.
Tados powiedział mi, że mam się w takim razie zastanowić, za co oni mnie kochają i to powinien być dobry początek.

    Nie wiem, dlaczego tak jest, ale uważam, że ani na talenty, które posiadam w darze, ani na miłość, którą tak szczodrze otrzymuję, nie zasługuję. Nie potrafię się tym cieszyć ani tego doceniać, bo sama siebie mam za nic. 
    
    I to będzie moim celem: prawdziwe, szczere docenienie i pokochanie siebie. Także po to, żeby umieć z otwartym sercem przyjmować Wasze wspaniałe słowa, komentarze i komplementy, żeby w nie wierzyć, nie zakładać, że adresowane są do nie wiadomo kogo, ale na pewno nie do mnie, bo przecież skąd Wy możecie wiedzieć, jaka ja naprawdę jestem. Musicie się mylić, gdzieś tu musi być jakiś błąd. 
    
    A może to właśnie ja się mylę całe życie, a wszyscy, którzy mnie doceniają i kochają, mają rację. Muszę sama siebie o tym przekonać. To będzie potwornie mozolna praca, niewiarygodnie ciężka. Proszę, trzymajcie za mnie kciuki.

    Zawsze, gdy zastanawiałam się, czy chciałabym być inna, to odpowiadałam sobie, że przecież nie. Tylko, że taka, jaka jestem, jestem sama dla siebie nie do zniesienia, taki paradoks. Dlatego, to co mnie czeka jest takie trudne. Chcę wierzyć, że podołam.

    Takie dziwne to podsumowanie 3 lat bloga, trochę od czapy i w stosunku do treści modowych, także w odniesieniu do dzisiejszego świata i promowanych wartości.
    
    Dziękuję Wam za te 3 lata niezwykłych doświadczeń i być może do zobaczenia kiedyś.
Myślałam, żeby wycofać się po angielsku, ale jestem pewna, że neurotycznie liczyłabym, że ktoś to jednak zauważy. Gdyby tak się nie stało, to chyba nie byłoby to zbyt dobre dla mojej terapii, dlatego taka kawa na ławę, naga, bezlitosna prawda tutaj zaistniała. "Król" jest nagi.