poniedziałek, 25 lutego 2019

Krótka historia o krótkim życiu

      Dziś postaram się w skrócie opowiedzieć krótką historię mojego jeszcze krótszego życia. 
      Zaczęło się ono w moje 50-te urodziny, do czego nawiązuję w motto mojego bloga. Wtedy to udało mi się wyjść z głębokiej depresji po 2 latach intensywnej walki z nią i z poważnymi przeciwnościami losu, które ją potęgowały, wszelkimi dostępnymi sposobami.  Były dni, że chodziłam, wyjąc od ściany do ściany i gdy nie chciałam żyć ani minuty dłużej, długo byłam jak zombie. Na szczęście miałam cudowne wsparcie w mężu i w przyjaciołach też. Udało mi się w końcu wyprostować niewyobrażalnie trudne dla mnie tematy, o których nie będę się tu w szczegółach rozpisywać, bo nie dotyczą tylko mnie i są zbyt intymne. Żyłam w ogromnym lęku, ale też miałam wrażenie, jakby wszystkie dobre anioły się zlatywały, by mi sprzyjać. W końcu spadły mi z serca dwa kilkutonowe głazy i pierwszy raz w życiu poczułam całą sobą, że żyję. Nagle miałam tyle energii życiodajnej, że przenosiłam góry, remontowałam dom, wynosiłam sama ciężkie szafy z pomieszczeń, malowałam samodzielnie elewację z 7m drabiny ( a mam potworny lęk wysokości ) i obsadziłam kwiatami dom ( ja największy flower killer ). 
     Jesienią postanowiłam zrobić coś dla siebie, poszłam do dietetyka, zawzięłam się w sobie i stosując restrykcyjnie wszystkie zalecenia, w tym pilnując zdrowej diety, regularnych posiłków, łykając suplementy i regularnie pijąc duże ilości wody, totalne odstawiając alkohol ( który był moją prawdziwą podporą przez wiele lat ) stosując regularne długie spacery i 3-godzinne seanse filmowe na rowerku stacjonarnym niemal każdego dnia, w ciągu pół roku ( wliczając w to 2 miesiące stabilizacji, czyli powrotu do w miarę normalnego trybu żywienia ) zrzuciłam 16 kg. Musiałam rozdać wszystkie ciuchy, bo naiwna wierzyłam, że już nigdy mi się nie przydadzą. Zostałam z pustą szafą. I wtedy pierwszy raz zawitałam do lumpeksu. Tam zaczęłam się zaopatrywać w nową garderobę, a dla osoby o rozmiarze 34-38 nie było to wcale takie trudne. Zaczęłam bliżej interesować się modą i trendami. Koleżanki podziwiały moje nowe kreacje i by uprościć informowanie ich o moich nowych zdobyczach, wciąż jeszcze niesiona niezwykłymi mocami, przełamałam moją ogromną niechęć do wszelkich zdjęć i założyłam bloga. Pierwszy rok był niezwykły, robiłam mnóstwo sesji, w tym grupowych, które były przyjemnym, ale też bardzo wymagającym logistycznie doświadczeniem. W końcu powoli powolutku zaczynało mi tych sił brakować.
      Kiedy zaczęłam blogować, obiecałam sobie, że jeśli wytrwam w swojej wadze oraz kondycji fizycznej i psychicznej rok, to pochwalę się, w jaki sposób mi się to udało i odważę się Was zachęcać do podobnych doświadczeń. Niestety nie udało się, powoli zaczęłam opadać z sił, tracić zdrowie, energię i równowagę psychiczną. Po 1,5 roku blogowania zaczęłam bardzo chorować i tracić siły, szukałam wroga, ale poza głęboką anemią, z której dosyć szybko się wykaraskałam, nie znalazłam innego. Czułam się coraz gorzej i coraz słabiej i po 2 latach blogowania i 3 od mojego wyjścia z depresji wylądowałam ponownie u psychiatry z diagnozą głębokiej depresji w połączeniu z nerwicą lękową. Były podejrzenia o chorobę dwubiegunową długodystansową, ale nie potwierdziły się. Od prawie roku jestem na antydepresantach, które jakoś tym razem średnio działają. Przez ten rok fizycznie podupadłam zupełnie, ostatnie pół roku ile mogłam, tyle przespałam. W styczniu zebrałam jakoś siły, by zacząć znów się diagnozować, tymczasem powtórka z anemii, nic więcej. Łykając regularnie suplementy i witaminy, powolutku odzyskuję siły, już nie przesypiam całego wolnego czasu i potrafię wytrwać na trochę dłuższym spacerze bez zadyszki. Wciąż nie mam sił na nic, każdego ranka budzę się z marzeniem, żeby chciało mi się żyć i kolejny dzień przeżyć. Łapię się tych działań, które mi w tym pomagają, które pomagają mi przetrwać, dają jakąś radość i pozwalają czuć się potrzebną, pomagają czuć sens. Efektem ubocznym tego wszystkiego jest, to o czym chyba najwięcej się naczytaliście, że stracone z ogromnym wysiłkiem woli 16 kilogramów, odzyskałam ze sporą nawiązką, co na pewno nie poprawia mojego samopoczucia.
     Napisałam najkrócej, jak potrafiłam, po to, żebyście wiedzieli, że trochę wiedzy, co się da, a co nie, już po drodze mojej wyboistej posiadłam, i że trudno mi znaleźć motywację i nadzieję, gdy wiem, że cały ogromny wysiłek pozwoli przeżyć spokojnie i radośnie może jakieś kolejne 2 lata tylko. Na swoim przykładzie wiem, że nie ma zdrowych nawyków wypracowanych w dorosłości, przynajmniej u mnie. Wszystko musi się odbywać nieustającym wysiłkiem silnej woli i skupienia na tym. Najgorsze dla mnie jest słuchać od innych, w tym bardzo bliskich, a przez brak empatii jakże dalekich, że "są gorsze rzeczy". Nie wiem, czy jest coś gorszego, niż brak chęci i woli życia bez wyraźnego uzasadnienia i powodu? Nie chcę się z nikim licytować, ale jest to stan bezgranicznie przygnębiający. Nie wiesz, co czuć czytając komentarze pod postami o depresji, że co "teraz to będzie moda na bycie smutnym"?. Nikt nie chce się tak czuć, nie wierzę, że jest osoba, która chce w tym tkwić, która się z tym "dobrze czuje". Ja mam to szczęście, że mam wokół siebie prawdziwie wspierające mnie osoby. Z jednej strony cudownie, z drugiej tym razem zupełnie nie mam na co zrzucić, czym się "usprawiedliwić". W pewnym sensie nie ma jak za pierwszym razem alibi w postaci stanu przewlekłego stresu. 
     Posta tego dedykuję wszystkim depresyjnym, których wiem, że jest ogromne i wcale nie modne multum. Jestem z Wami całą sobą i trzymam za nas wszystkie kciuki.


53 komentarze:

  1. Olu ja rozumiem Cię doskonale ...sama walczyłam z depresją i mimo świadomości że ona może wrócić w każdej chwili nie jestem na nią gotowa a ona właśnie znów się i o mnie upomniała .. zrywami próbuje sobie udowodnic że to nie prawda , że to mi się wydaje ....s wiem że tak nie jest .Ściskam kciuki z całych sił, żeby zostawiła Cię w spokoju ...nomen omen mmnhe urodziny przypadają w dniu walki z depresją ? Znak ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Bea :) Wiara w znaki ( a w życiu miałam ich mnóstwo ) to "myślenie magiczne". ładnie brzmi, ale to niezbyt poważany przez psychiatrów termin medyczny ;) Buziaki Kochana, uważj na jej macki. Buziaki.

      Usuń
  2. Olu, przeczytałam, bo naprawde i szczerze dobrze Ci życzę. Moge sie tylko domyślać jak trudno żyć z taka depresją. Moja na szczęście nieco słabsza, choc też z użyciem antydepresantów. Życie i bolesne doświadczenia składaja sie na taki stan. Ale nie poddaję się. Ide do przodu. I trzymam za Ciebie mocno kciuki. Jeszcze będzie pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Madziu i Tobie życzę wszystkiego pięknego ☺

      Usuń
  3. Serdecznie współczuję 😧

    OdpowiedzUsuń
  4. Olu jestem z Tobą .Walczylam o siebie kilka lat i wsparcia nie niąlam .Tylko psycholog .Zaczęło się 22 lata trwalo kilka lat.Z domu przez kilka miesięcy nie wychodzili ,psychotropy nie pomagaly.Cud ,źe źyję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cud, bo żyjesz i tego cudu się trzymajmy ❤ Nie wyobrażam sobie, jak by to mogło być bez wsparcia, nawet nie chcę sobie wyobrażać. Ściskam mocno.

      Usuń
  5. Dokładnie, to jest ciągłe bycie czujnym, praca nad sobą, a i tak zdarzają się i lepsze i gorsze momenty. Komentarzami, że to "modne" się postaraj nie przejmować, najlepiej kasować je od razu, piszącego blokować, a z takimi ludźmi kontakty ograniczać, bo pewnie nie wiedzą, co to znaczy, ale niewiedza też potrafi sporo narobić. Raz przeszło, polepszy się i po raz drugi, daj sobie tylko na to chwilę. I trzymam za Ciebie kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, a niewiedza jest powszechna niestety wciąż, a próby przemycania wiedzy spotykajà się z takimi komentarzami 😢

      Usuń
  6. Ola, myślami i sercem jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mocno Cię wspieram, bo wiem, co znaczy żyć w permanentnym stresie ( zawodowo-zazdrość, zawiść, mobbing)Rozchorowałam się, a potem odcięłam się od mobbera i całego środowiska, wyszłam na prostą w 90%-tach. Jak? Z ogromnym wsparciem bliskich (i także fachowym)i przede wszystkim siłą woli. 10% jeszcze wyłazi... Przyjaciele, pasje,lektura mądra nie czytadła, muzyka, medytacja- koniecznie!!!! Ogólnie- zmiana stylu życia- uważność i myślenie o tym, co tak naprawdę jest ważne... Trzymaj się, ściskam Pola :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapomniałam dodać, że dziś kupiłam w SH cienki wiązany sweterek za oszałamiająca kwotę 3,20zł :) :) :) Uwielbiam Twoje stylizaje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana i cieszę się z Twojej zdobyczy ☺

      Usuń
  9. Znam od 17-tego roku życia. Wzloty i upadki, antydepresanty i uśmiech na twarz i kto by podejrzewał?

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozumiem jaka to ciężka choroba i nawet się domyślałam od pewnego czasu. Życzę Ci poprawy i szczęśliwych myśli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ola trzymaj się... Wiem, że osobie z depresją nie mówi się, że "są gorsze rzeczy" i "będzie dobrze"...
    Współczuję Ci z serca tej szarpaniny...A sobie bezsilności, że nawet nie wiem co napisać, żeby poprawić Ci samopoczucie i dodać tej chęci do życia...
    Trzym się po prostu...

    OdpowiedzUsuń
  12. Co mam napisać Ola, po prostu, życzę, żeby te dobre lata pełne energii wróciły i... trwały i trwały ♥️❣️...buziaki Ci posyłam 💋💋💋

    OdpowiedzUsuń
  13. Olu rozumiem...ja od dziecka miałam podobnie z tym,że mi natychmiast kazano z takiego stanu wychodzić twierdząc,że sobie wmawiam... Jestem przez to odludkiem i cynikiem. Moje stany depresyjne też zwalczam kolorami też wszystkiego się boję,ale przez to ,że jestem buntownikiem robię na złość:) Moje depresję nauczyłam zwalczać się przyrodą, nie umiem tego wytłumaczyć, ale jak tak mam to przypominam sobie np szum liści...blask słońca, fale....i mi powoli przechodzi. Trzymam kciuki, bo z tym trzeba samemu walczyć i nie jest łatwo, rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam Ciebie Olu. Mimo tej paskudnej choroby masz pasję.Dajesz radość nam fejsbukowiczom zamieszczając na stronie cudowne stylizacje. Też odwiedzam lumpeksy i czasami udaje mi się kupić
    coś ciekawego. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana Olu. To co przeżywasz nie jest mi obce. I rozumiem. Depresja to stan, do którego ucieka umysł i ciało kiedy już nie daje rady. Po prostu mówi ci dość. Dłużej tego nie zniosę. zamyka się wtedy w sobie i nikt i nic nie jest w stanie dotrzeć. Przede wszystkim należy przestać z tym walczyć bo to naprawdę ochrona. Inaczej twoja niesamowita energia kreatywna zniszczyła by cię. Z depresji wychodzi się powoli albo z dnia na dzień. Najgorszy jest przypływ energii bo go nie kontrolujemy.i znowu wpadamy w pułapkę. Nie ma recepty. Każdy inaczej to przeżywa. Mogę ci powiedzieć tylko jak ją sobie z tym radzę. Delikatnie się ze sobą obchodzę. Wprowadzam powoli regularność dnia i nocy. Wysiłek na pół godziny i wystarczy. Potem odpoczynek. Ważne oczywiście żeby zadbać o ciało. Ale kiedy jesteś w depresji nawet to jest trudne. Ważne żeby jeść regularnie. Ale to też jest trudne. Dobrze jest na początku mieć kogoś kto o to zadba. Potem jest łatwiej. Niewielkie ćwiczenia fizyczne ale codziennie. Małe radości codziennie. Ja np delektuje się poranną kawą. I specjalnie mam psa żeby mnie wyganiał na spacery. Stress. Nawet najmniejszy może nas pokonać. Jak go unikać. Nie brać na siebie problemów innych. To najtrudniejsze. Sami mamy dosyć problemów. Ale to też jest wpisane w nasze życie .nie ma sensu z nimi dyskutować. W najczarniejszym scenariuszu nie przewidzisz co się stanie. Los . Bóg .nazwij to jak chcesz poukłada sobie wszystko po swojemu. I wierz mi że lepiej niż my. Co jeszcze robię. Medytuje. Staram się codziennie. Ale to nie zawsze wychodzi. I trudno. Bo nie musi mi zawsze wszystko wychodzić. Można się modlić. Kiedyś chodziłam na różaniec. I jeszcze jedno depresja uzależnia jak wszystko. Dobrze mieć obok siebie osobę która cię rozumie i wspiera .Ale stanowczo nie pozwala za wpadanie w uzależnienia. Wyciąga cię z łóżka i każe jeść iść. Wiem to denerwujące ale pomaga. Bo depresja tak jak każde uzależnienie to nie zgoda na to co jest. To wrażliwość. A tu trzeba być twardym. Nie trzeba. Jesteś wrażliwa. I chroń się. Nie pozwól sobie na mowienie ci co jest dla ciebie dobre. Bo to gówno prawda. Reasumując. Nie słuchaj nawet tego co ja mówię. Zastanów się nad tymi antydepresantami. Może czas na odstawienie. To też uzależnia. I nie bój się depresji . Ona naprawdę cię chroni. Kiedy jesteś gotowa wychodzisz ale pamiętaj. Szczególnie takie wrażliwe osoby nie mogą rozdawać swojej energii. Powoli. Spokojnie z czułością dla siebie. Nieważne że że będziesz miała gorszy dzień. To i tak twój dzień. A jak chcesz podepresowac a towarzystwie to zapraszam . Zawsze to raźniej. Jak depresant z depresant. Buziaki. I uśmiechnij się. Życie mimo wszystko jest piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że życie jest piękne. Chciałabym bardzo tylko umieć to odczuwać i umieć cieszyć się nim, czy czymkolwiek choć trochę. Dziękuję.

      Usuń
  16. Olu Kochana wzruszający post, na początku jak Cię poznałam nigdy i przenigdy bym nie pomyślała, że tak jest z Tobą. Ważne, że masz wokół siebie ludzi wspierajacych, że masz pasję. Masz tak piękny uśmiech, życzę Ci Olu jak najwięcej tych uśmiechów, szczerze jestem z Tobą ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu Lilaku poznałaś mnie w dobrym momencie. Tak, w sumie jestem szczęściarą, mam wszystko czego potrzebuję, nie jestem sama. Nie mam tylko radości i chęci życia i nie mam żadnych marzeń.

      Usuń
  17. Olu, przegadałyśmy trochę tych spraw i wiesz jak bardzo jestem z Tobą. Kisses Sisi - Margot :) )))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  18. Cóż mogę dodać więcej? Mam 4 dzieci w wieku szkolnym, sama je wychuję. Chociaż chyba, to się zmieni, ale dobrze jest robić coś tylko dla siebie. Mieć swoją pasję, dla której warto żyć, wstawać rano i się ubierać. Nie wiem co czujesz, bo nie jestem Tobą. Gdy Ja zostałam sama z 4 dzieci, był Grudzień, połowa m-ca, zaraz święta Bożego Narodzenia. Okazało się, że nie mam opału na zimę, moja najmłodsza córka miała 1,5 roku,bez pieniędzy, bez pracy, bez perspektyw na przeżycie. Nie było 500+, nie płacił mi alimentów. Miałam cudowne dzieci, spokój w domu i pasję...To pozwoliło mi przeżyć, przetrwać i się nie poddać. Bywa czasem ciężko, ale trzeba mieć wiarę, że jutra jeszcze nie znamy. Nie wiemy co nas czeka. Życzę Ci dużo miłości, szczęscia i nadziei, bo to najważniejsze. Buziaki kochana!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, życie naprawdę Cię doświadczyło, świetna i dzielna z Ciebie dziewczyna. Życzę Ci, żeby wszystko juz tylko coraz piękniej się układało ☺ Buziaki 😙

      Usuń
  19. A ja ci życzę dużo sił i hartu ducha.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ola, zostawiłam komentarz wczoraj ale błąd wyskoczył i go zeżarło, napiszę więc jeszcze raz. Tak, wiem co czujesz i co przechodzisz łącznie z przyrostem wagi, wszystko to przerobiłam przez ostatnie 2 lata. Teraz już jest dobrze, dlatego z całego serca Ci radzę, jak leki nie łapią, niech Ci lekarz zmieni, może za mała dawka? U mnie tak było. Depresja to w dużej mierze zaburzona chemia, hormony itp. trzeba ją zwalczać "dobrą" chemią, o ile można tak nazwać leki. NO i dobry terapeuta, inaczej nie da rady. Depresja to choroba nadwrażliwców, nigdy nie wiadomo kiedy się pojawi i nie prawda, że ktoś sobie coś wymyśla, bo moda na smutek i inne bzdury. NIC sobie nie daj wmówić, kto nie jest Tobą nie poczuje się nigdy jak Ty, kto nie przeżył tego ten nie wie jak to jest, gdy przestaje Cię cieszyć cokolwiek i masz ochotę tylko spać. Oleńko, trzymam kciuki za Ciebie i przesyłam dużo pozytywnej energii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Kochana, gdzieś tam po drodze zaobserwowałam trochę Ciebie, chyba jest tak, że się wyczuwa. W odniesieniu do leków mam już zmienione i wszyscy mi mówią daj im szansę i czas, muszę zapytać. W temacie terapii, to coś czego wciąż mi brakuje. Te kilka lat temu otarłam się o kilku psychologów, ale nic dobrego z tego nie wyszło, albo ja rezygnowałąm, albo oni mnie odrzucali, bo sobie ze mną nie radzili. Chyba jestem jakaś trudna, nie wiem. Mam wrażenie, że naprawdę dobra terapia, to coś czego właśnie mi brakuje, ale nie mam nawet sił szukać po tamtych doświadczeniach :( Dziękuję Paula i cieszę się ogromnie, że u Ciebie już dobrze.

      Usuń
  21. Oleñko, jedna terapeutka na wejściu mnie opieprzyla wręcz, że w sumie o co mi chodzi. Kilka lat temu miałam bardzo silną nerwicę lękową, przez trzy lata wyjście z domu było problemem, pomogla mi wtedy terapeutka do której wróciłam po tej od opieprzenia i uwierz, tydzień w tydzień chodziłam pomimo, że dość dlugo wydawało mi się, że to bez sensu i nie daje efektu. Że już zawsze nic mnie nie będzie cieszyć. Potem trafiłam do fajnej pani psychiatry która dopasowala leki. To i terapia plus oczywiście moja kochana rodzina. Nagle znów słońce wyszło a ja się uśmiecham, wracam do regularnego blogowania, podróżuję i przestalam się tak bardzo przejmować innymi i ich problemami bo mnie to wykańczało. Czasem warto być trochę egoistą, dla siebie. Napisz mi proszę na priv co bierzesz. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  22. Moze na początek przestań pić, bo łączenie alkoholu z psychotropami nie wróży niczego dobrego. Trzymam kciuki za sukces, powodzenia.
    Daria

    OdpowiedzUsuń
  23. Olu, po prostu Cię przytulam...
    A Ty, proszę, przytul mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytulam Kochana mocno, mocno ❤❤❤

      Usuń
    2. Olu,swietnie,ze napisalas ten post i ,ze jest tyle madrych komentarzy od kobiet ,ktore wiedza co oznacza slowo DEPRESJA .To nie jest zwykly smutek,ktory przechodzi nastepnego dnia to stan ,ktory trudno opisac a co dopiero zrozumiec .....choc znajduja sie i tacy,ktorzy nie majac zielonego pojecia o tej chorobie daja " cudowne" rady. A trzeba tak niewiele ....isc do ksiegarni medycznej i kupic podrecznik psychiatrii lub psychologii. OLa,trzymam kciuki i jestem z Toba ,buziaki Renata

      Usuń
    3. Dziękuję Kochana, buziaki.

      Usuń
  24. Ja już nic mądrego nie napiszę.Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję że wreszcie to paskudztwo Cię opuści.Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, jednego dnia tez mam taką nadzieję, a innego wcale, dziś jest ten drugi, więc łapię zachłannie każde dobre słowo.

      Usuń
  25. ugh, jak można osobie która cierpi na depresję powiedzieć "są gorsze rzeczy"? nie znoszę takiego wartościowania czyjegoś cierpienia. Wolę zawsze równać w górę niż w dół i nie dowalać komuś tekstami typu "w afryce dzieci nie mają co jeść, a ty narzekasz"... raczej wolę powiedzieć "zobacz, temu się udało, ty też dasz radę".
    Chociaż jestem dużo młodsza, też przechodziłam przez dość trudny okres, połączony dodatkowo z zaburzeniami odżywiania i autoagresją, wyszłam z tego sama, niestety nie miałam możliwości skorzystania z pomocy psychologa, psychiatry. Na szczęście spotkałam na swojej drodze wspaniałą osobę, która jest teraz moim mężem. Pomógł mi uwierzyć w siebie i wyjść z tego mrocznego okresu w moim życiu.
    Dlatego mocno trzymam kciuki za terapię i wierzę, że tym razem uda ci się pokonać chorobę. Mówisz, że masz wsparcie męża, bliskich - doceń to. Z ich pomocą na pewno dasz radę, tylko uwierz w to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Karolina, pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  26. Podoba mi się Twój styl pisania

    OdpowiedzUsuń
  27. Ten wpis dał mi wiele do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  28. fajny blog! będe częściej tu zaglądać

    OdpowiedzUsuń