czwartek, 30 marca 2017

Podwójne urodziny i zapowiedź zmian :)

Czyżby pożegnanie z tą najbardziej szaloną wersją Lumpoli ?




Za chwilę pierwsza rocznica mojego bloga i jednocześnie pierwsza trzydziestka mojego syna Wawrzka :) Hurra! Mój syn w końcu dogonił mnie wiekiem! :) Natomiast blog, jeśli wdał się w "starszego brata" to jeszcze raczkuje, ale na tych swoich kolankach popiernicza jak szalony, by za jakąś chwilę, znienacka, nie tracąc czasu i energii na naukę "chodzenia", stanąć twardo na własnych nóżkach, wyciągnąć się na całą "Jego Wysokość" i po jednym drobnym potknięciu z refleksją "acha!" ruszyć do przodu "jak Stary" :) Gdy 30 lat temu byłam w ciąży, mój mąż zadedykował mi piosenkę "Mała żono" grupy Babsztyl, której słowa przypominam dziś sobie i Wam z ogromnym wzruszeniem, bo się sprawdziły! :) Parę lat temu 6-letni syn Karoliny Natek zapytał mnie, czy ja też mam jakiegoś syna? Na moją odpowiedź, że mam 26-letniego, zdziwił się słusznie w słowach "Kiedy on zdążył TAK dorosnąć?" Może to samo usłyszę kiedyś o blogu :) Komentarze do wieku Wawrzka mój mąż podsumowuje krótko i dla mnie niezwykle sympatycznie słowami:"Bo to jest mój syn z pierwszego małżeństwa :)".

piątek, 24 marca 2017

Oversize i patchworkowy jeans.

Całkiem nowe lumpeksowe spodnie od Dolce&Gabbana :)




Zreflektowałam się niedawno, że poza rurkami, w których śmigam na co dzień i jednymi dzwonami, nie mam żadnych ciekawych jeansów, więc rozglądnęłam się w lumpeksie za jakimś hiciorem :) Szybko wpadły mi w oko dwukolorowe niebiesko beżowe spodnie, w kroju przypominające nieco robocze, nówki z metką. Wzięłam je do przymierzalni, nie czytając metki, ubrałam, leżały idealnie i wyglądały świetnie, i wtedy przeglądając się w lustrze, zobaczyłam na nich spory więc widoczny także dla oczu krecika, czarno czerwony napis Dolce&Gabbana. Dziś więc post z tymi spodniami i z ogromną kraciastą marynarą, na którą skusiłam się ryzykownie zainspirowana pledowym płaszczem Reni Jaz z bloga VENS WIFE STYLE. To moje pierwsze stylizacje z oversizowymi elementami, dziwnie się czuję, bo jest to dla mnie coś zupełnie nowego, ale jest ryzyko, jest zabawa :) Poza tymi patchworkowymi spodniami trafiły mi się jeszcze sznurowane po zewnętrzu nogawki dzwony i poszarpańce wyszywane drobnymi koralikami z logo Rolling Stones, ale te spodnie pokażę innym razem, wspominam o nich, bo będą kiedyś ilustracją tematu, który poruszam poniżej.

piątek, 17 marca 2017

Swetrowo i różowo - w spodniach

Dejavu i Ariergarda.




Dejavu o górach.

Niedawno po raz pierwszy od ponad roku wybrałam się do centrum handlowego, wprawdzie po kosmetyki, nie po ciuchy, ale jednak :) I zanim tam dotarłam, pojawiło się dejavu uczucia z młodości, kiedy to ruszyłam pierwszy raz w życiu w Tatry z moim wtedy jeszcze przyszłym mężem. Dotąd wakacje spędzałam przeważnie z rodzicami nad morzem albo na cywilizowanych koloniach. Miałam ogromne kompleksy z tego powodu, wydawało mi się, że jestem taką pańcią, co nie zna prawdziwego harcerskiego życia i nie zaznała nigdy tzw. Niedźwiedziego Mięsa. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że w tych górach, każdy, kogo mijamy, i kogo zwyczajowo powinnam pozdrowić, od razu widzi, że ja jestem nie z tej bajki, że ja tu zupełnie nie pasuję i myśli o mnie: "Co Ty tutaj robisz?". Mimo to przeszłam z moim mężem i przyjaciółmi różne góry tam i z powrotem, wzdłuż i wszerz, trasami i poza nimi, czasem 7 razy koło tego samego drzewa. Nawet nasz syn ma imię po człowieku gór i autorze "Mistyki gór" Wawrzyńcu Żuławskim. Po latach doszłam jednak do wniosku, że w imię tych moich kompleksów, no i oczywiście dla wspaniałego towarzystwa, czyniłam poważny gwałt na sobie. Bo ja gór nie lubię, nigdy nie polubiłam, biegałam po nich tak szybko, jak mogłam, żeby już tylko mieć je za sobą. Kocham wodę i mistykę czuję w szemrzącym strumieniu, w dzikości rwącej rzeki, w szumie fal morza. To moje pierwotne uczucie niepasowania do gór było po prostu do szpiku kości prawdziwe, tylko ja go wtedy nie chciałam słuchać. Kiedy już odmówiłam siebie górom raczej nieodwracalnie, mój mąż spróbował jeszcze uroczo i nieudolnie zagrać na moich uczuciach, zaopatrując się w koszulkę z napisem "W górach jest wszystko, co kocham." ;) Na szczęście znaleźliśmy co najmniej kilka wyjść z tej sytuacji ;) Zdarzyło się jednak, że bliska koleżanka poprosiła o towarzyszenie jej w wyprawie na Babią Górę w prezencie urodzinowym dla niej. Cierpiałam, ale niestety nie potrafiłam wtedy asertywnie odmówić. Ponieważ już nie posiadałam butów do chodzenia po górach, pożyczyłam od siostry. W tych butach zaraz po kilkunastu minutach wspinania odpadły po kolei obie podeszwy, no i musiałam zawrócić. Uważam, że nie ma przypadków, za to są prezenty, na które mnie po prostu nie stać. Są to "prezenty" czynione w dobrej wierze czy intencji, ale wbrew sobie. Wracając do dejavu, to samo dziwne uczucie niepasowania i rzucania się w oczy jako persona lekko non grata co w Tatrach, miałam wybierając się po roku do centrum handlowego, bo ja już zupełnie wtopiłam w lumpeksach :) Oczywiście szybko mi przeszło, bo już nie jestem tą samą dziewczyną co ponad 30 lat temu, nawet nie jestem tą samą co 2 lata temu, jednak taki dziwny sygnał ostrzegawczy się pojawił, a ja teraz już moich wewnętrznych głosów bardzo słucham ;) Jeszcze niedawno byłam jednym wielkim kompleksem, źle się oceniałam i traktowałam, często moje braki w różnych dziedzinach nazywałam nawet upośledzeniem. Bardzo dużo się zmieniło, kocham siebie i jestem niezwykle ze sobą pogodzona, ale nie zapomniał wół jak cielęciem :) Moje "braki" nie zniknęły, ale nie przejmuję się nimi, dziś je akceptuję w pełni i jeśli czasem zawracam myślami do przeszłości, rodziny, dzieciństwa, młodości, to dlatego, że szukam, także w sobie PRZYCZYNY, a nie WINY :)

sobota, 11 marca 2017

Przekorny grunge i mezalians :)

Razem czy osobno ?




O grunge króciutko :) więcej innym razem :)

Grunge to styl, który kocha kontrasty, nie podąża za aktualnymi trendami, miesza różne fasony. Jest stworzony dla tych, którzy nie lubią klasyki, prostych krojów i grzecznych stylizacji. Poszukują czegoś innego, wyrażającego ich osobowość. Styl grunge to nie tylko moda. To przede wszystkim energia, luz, a także pozorna niedbałość. Dla osób, które lubią ten styl ważna jest wygoda, ale też możliwość zaprezentowania własnego podejścia do świata. W muzyce grunge reprezentował często postawę negacji otaczającej rzeczywistości, często negacji siebie. Ten mój dzisiejszy grunge, jest przekorny podwójnie. Po pierwsze występuje tylko w stroju i atrybutach, ale jednak podąża za trendami :) Po drugie nie jest naładowany ponurym nastrojem, frustracją, i goryczą w stosunku do otaczającego świata. Nie przepełniają mnie klimaty autodestrukcji i nienawiści do samej siebie. Wręcz przeciwnie, mogę z całą pewnością powiedzieć, że kocham siebie, nawet gdy jest mi szaro, smutno i źle, a siebie po 50-tce wręcz uwielbiam, i nie wiem, dlaczego tyle lat musiałam na to czekać! :) 

wtorek, 7 marca 2017

Lumpola zrobiona na szaro :)

Wrześniowa czkawka :)



O co tu chodzi ??????

Zachęcona sympatycznym odzewem na instagramie, postanowiłam przypomnieć moje dwie bardzo spokojne i bardzo szaro szare, więc jakby nie moje, choć zważając na mój chwilowy wieczorowy niedostrój, stylizacje wrześniowe. Chwilowy, bo jeszcze dziś rano ogłaszałam na fb Wiosnę kolorowymi balonami, a tu bach i znów strach  .... przed diagnozą dwubiegunowości ;) We wrześniu na siłę i rzutem na taśmę doczepiłam te moje stylizacje do posta z Kagi Szara Eminencja czyli elegancja w rozmiarze 40+ i dziś postanowiłam się odseparować, albo bardziej udzielić Kag autonomii, żeby zrobiło jej się tam luźniej i samodzielniej, ale nie samotniej! :) Tak więc, zamiast tym razem przywoływać cały post jako przypominajkę, stworzyłam nowy mniejszy więc strawniejszy do przełknięcia pojemnościowo, a do macierzystego, już beze mnie, też serdecznie zapraszam :) Dziś nie będzie żadnych dygresji, bo to taka decyzja znienacka, a dla przypomnienia, o szarościach rozpisywałam się jeszcze w poście Jak zrobić na szaro sportową elegancję 1  :) Puszczam tego posta, choć nie wiem czy to dobry pomysł, i idę na rowerek, powalczyć o jakąś endorfinkę, trzymajcie kciuki!

piątek, 3 marca 2017

Stylizacja multitrendowa ;)

Nie wiem co jest trudniejsze: liczyć na siebie, 

czy próbować policzyć aktualne trendy w modzie ? ;)



Jak to jest z tym liczeniem ?


Bardzo dawno temu spotkała mnie sytuacja, taka z kategorii głębokiego zawodu, standardowo kojarzona z reakcją zranionego ego: "jak ktoś mógł mi coś takiego zrobić, nigdy tej osobie tego nie wybaczę, muszę się odegrać, przecież ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła". I ze zdziwieniem zaobserwowałam u siebie wtedy coś zupełnie innego, nie złość, nie żal, nie chęć odwetu, nawet nie ból, tylko fizycznie namacalne uczucie jakby grunt spod nóg mi się usunął. Pojawiła się refleksja, że tak przecież nie może być, że ja chyba na tym kimś jakoś dziwnie wiszę, że się uczepiłam jak rzep do ogona Lakiego, że jestem uzależniona od podpierania się na tej osobie, jakby to ona była laską, a nie ja, haha :) A przecież ta moja Opoka, ten Filar może z różnych, nieprzewidzianych powodów zniknąć z mojego życia znienacka i nieodwołalnie, zresztą może też się okazać, że wcale nie jest taki silny jak sobie w swym młodocianym idealizmie imaginowałam. I co wtedy? Spadam, upadam, leżę sobie i pachnę czy też leżę i wyję, a może gorzej nawet, nie ma mnie, bo bez niego nie istnieję? I moją najważniejszą nauką z tego doświadczenia było to, co najlepiej podsumował mój matematyk, gdy powiedziałam, stojąc przy tablicy, że czegoś nie potrafię policzyć. Powiedział wtedy: "Panna ty licz na siebie, a naucz się rachować" i tego się trzymam, przynajmniej na tym pierwszym członie zdania skupiam wszystkie moje zdolności ... matematyczne ;) Uwielbiam mieć w pobliżu ludzi, na których mogę liczyć, czuć ich wsparcie, gdy potrzebuję, cenię to, jak wspaniały dar, ale nie mam też żalu i oczekiwań, gdy nagle ich przy mnie zabraknie, kocham ich wtedy tak samo, bo wierzę, że każdy z nas, przy zdrowym podejściu, daje z siebie innym tyle, ile potrafi w danym momencie, a sama po sobie wiem, że momenty są różne. A jak nie daje nam, to daje komuś innemu, bo tak chce, bo ma ku temu powody, i wcale nie jest to wymierzone przeciwko nam, zresztą przeciwko nikomu zresztą. Wierzę, że jeżeli jesteśmy po prostu życzliwi, gdy się dzielimy, udzielamy wsparcia, wtedy gdy jesteśmy na to gotowi, nie kosztem siebie, nie oczekując wzajemności, ale tak bezwiednie i naturalnie czyli gdy "nie wie prawica, co czyni lewica" to spotyka nas to samo, z różnych stron, czasem zupełnie nieprzewidywalnych i dobre przypadki zlatują się do nas jak ptaki na ramiona św. Franciszka, i tak jak one nie wymagają wdzięczności, która swoją drogą jest piękna gdy szczerze naturalna :)

Może jestem ostatnio męcząca z tym filozofowaniem, ale taką mam teraz potrzebę, 
jutro mogę mieć inną, albo i taką samą, obiecuję :)