czwartek, 17 stycznia 2019

Moja szafa zawsze kompa .... tybilna.

    Przed 50-tką i przed blogiem miałam szafę bardzo kompaktową. Mogłaby śmiało służyć stylistkom za wzór z Sewr. Cały rok mieścił się na wieszaku o długości 100 cm i wszystko było możliwie najlepszej jakości, na jaką było mnie stać i idealnie ze sobą skomponowane. Nie było jednej przypadkowej rzeczy, czy kupionej pod wpływem impulsu. Nie było też nigdy nic trendowatego, bo rzeczy musiały być uniwersalne i ponadczasowe, ale zawsze były albo w fajnym kolorze, albo miały ciekawy fason. Były to sukienki z Solara, kupowane zaraz, jak tylko się pokazały w sklepie, bo jeżeli już cudem coś mi spasowało, to nie mogłam sobie pozwolić na wątpliwą szansę dorwania mojego rozmiaru na przecenach. Kupowałam jedną dobrą rzecz raz na pół roku, podobnie jedną parę droższych, dobrej jakości butów, nawet dużo rzadziej. Kiedyś byłam z siostrą i jej facetem na zakupach. Ten nie mógł się nadziwić, jak mogę wejść do jakiegoś sklepu i wyjść natychmiast z hasłem "Tu nie ma moich kolorów".  Byłam wtedy duża i nie było mi łatwo znaleźć czegoś fajnego, w czym czułabym się i wyglądała dobrze, no i nigdy nie miałam dosyć kasy, żeby móc sobie zaszaleć, ale to z własnej "winy" i nieprzymuszonej woli ;) Nie przeszkadzało mi nigdy pojawić się na kilku imprezach z kolei w tym samym, czy chodzić w 2-3 fajnych zestawach na okrągło cały sezon. Miałyśmy z Lucy kilka takich lat, że przechodziłyśmy zimy w tych samych kurtkach, niestety czarnych. Przyjeżdżając na budowę, wyglądałyśmy jak siostry, tylko takie, jak Flip i Flap :) Wśród tych lat trafił się jeden taki chudy z pewnych powodów, że nie kupiłam sobie w ciągu niego nawet jednego biednego podkoszulka.
    Kiedy po 50-tce moje życie nareszcie się wyprostowało i kilka ogromnych głazów spadło z mojego serca, poczułam się lekka jak piórko, dostałam niezwykłej energii i mogłam góry przenosić, co zresztą chętnie robiłam. Pod wpływem tego poweru w pół roku schudłam 16 kg, rozdałam ciuchy, z których wyrosłam i zostałam tylko z butami. Wtedy pierwszy raz trafiłam do lumpeksu i okazało się, że to nagle prawdziwy raj dla mnie. O ile w zwykłych sklepach, w sieciówkach bardzo ciężko szło mi wypatrywanie czegoś fajnego, to tutaj robiłam to momentalnie. Teraz już wiem, że sprzyjała temu moja idealnie szczupła figura, bo i o ciuchy było łatwiej, i we wszystkim wyglądało się świetnie. Do tego doszła fascynacja modą, trendami oraz chęć pokazania koleżankom zachwyconym lumpeksowymi zdobyczami moich pomysłów szerzej, stąd skok na bungee, czyli blog. Przez 2 lata blogowania przewaliły się przez moją "szafę" ogromne ilości rzeczy, często kupowanych "tylko na bloga". Nie będę się dziś odnosić do tematu pokazywania, czy noszenia, stylizowania tylko do zdjęć, czy chodzenia w czymś po niezdrowe bułki, bo o tym już wiele razy pisałam i kto czytał, zna dobrze moje zdanie :) Dziś chodzi mi o coś zupełnie innego. 
    Jednocześnie w tym okresie blogowania, pewnie eksploatując siebie za bardzo, zaczęłam podupadac na zdrowiu, tracić siły i szybko tyć. To też inny temat. Faktem jest, że prawdopodobnie ważę teraz parę kilo więcej, niż przed moim schudnięciem, czyli "tak gruba jeszcze nie byłam". Aktualnie opadł mój zapał lumpeksowo-zakupowy i blogowy. Natomiast modę lubię i trendy śledzę z równą lub nawet większą energią. Przez to, że jestem znów duża, nie wyglądam już dobrze w wielu rzeczach i znów trudno mi coś na siebie fajnego znaleźć.
     Dziś ratują mnie kiedyś kupowane oversizy, w których ledwo, ale jeszcze się mieszczę, duże swetry i plisowane spódnice, które kupowałam na szczęście chętnie od 3 lat. W moim marnym stanie psychicznym ratują mnie kolory. Mam też nadzieję, że kiedyś odremontuję siły i trochę odbuduję odporność, kondycję i sylwetkę. 
    Mogłabym wrócić do tego, co kiedyś już świetnie przećwiczyłam, kompaktowej, spójnej i bardzo praktycznej w korzystaniu szafy, ale gdy tylko o tym pomyślę, przechodzą mnie ciarki. Jestem pewna, że czułabym się jak w klatce. W tej chwili mimo mojego niezbyt ciekawego stanu psychicznego i fizycznego nie ma takiej siły, która modowo mogłaby mnie wsadzić w jakieś ramy nawet najcudowniejszego "swojego stylu". Dzięki tym wydarzeniom w moim życiu, dzięki blogowi, bardzo dzięki lumpeksom, wiem, o co mi w tej modzie chodzi i wiem z całą pewnością, jak bardzo jestem rożnorodna, eklektyczna, zmienna i chaotyczna. Dziś podoba mi się to, jutro tamto, a za godzinę zachwycam się czymś zupełnie innym. Na pewno są rzeczy, które chwytają mnie szczególnie za serce i o nich pisałam w poprzednim poście. One tez na pewno będą u mnie dominować, ale właśnie dlatego, że wnoszą wciąż smak nowości i nie pozwolą mi skostnieć, nudzić się i w efekcie wpaść w jeszcze większą dziurę w dnie.
    Już kiedyś cytowałam tutaj "Daremne żale" Asnyka. Są moim drogowskazem, gdy tylko chce mi się żyć, dlatego dziś powtórzę fragment. Dotyczy on bardzo mojego podejścia do mody i słabości do trendów.

Trzeba z Żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe:
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę!




14 komentarzy:

  1. Oleńko, właściwie pomijając mały fragmenty Twojego tekstu dotyczący zgubienia 16 kg( w moim przypadku to ogromna chęć i brak efektów)mogę się pod nim podpisać . Były czasy kiedy z powodu wykonywanego zawodu musiałam ubierać się „odpowiednio” ale jakiś zawsze czułam niedosyt i starałam się z lepszym lub gorszym skutkiem coś przemycić . Teraz oddycham pełna piersią ... nosze to co lubię , co mi się podoba i to co chcę . I właściwie to „ chcę „ jest kluczowe dla sprawy 😂😂😂Moda to dla mnie ciągła radość z pokonywania własnych leków i uprzedzeń . To moja własna walka zuprzedzeniami i stereotypowym myśleniem . Buziaki Okenko i bardzo Ci dziękuje za ten tekst , dla mnie ujmujący 🥰🥰🥰🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Kochana ☺ Jest moda, są trendy, to jest też radość i zabawa ☺ Jest FUN i funpage 😉 Buziaki 😙

      Usuń
  2. Olu u mnie zapał też zmalał z przyczyn podobnych ... Jak to mówią szewc bez butów chodzi i innych odchudzam siebie nie mogę ( obwiniam za to moje chorobsko) co do mody to ja już zmęczona zawartością moich szaf których już nie ogarniam zaczynam tęsknić za taką właśnie kompatybilna garderobą ale wtedy to będzie zgon mojego bloga który i tak już mocno kuleje ....mam nadzieję że mi się odwróci.Fajnie że wróciłaś do blogowania i ja nie widzę tych 16 kg ..Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest 20 😂😂😂 Buziaki Bea 😙 Blogowaniem to trudno nazwać, to bardziej popisywanie 😉

      Usuń
  3. A ja na odwrót, prze całe lata ubierałam się inaczej niż wszyscy, nie można było mnie wsadzić w trendy i ramy. Ubierałam się plastycznie, nonszalancko, na pewno kobieco, lubiłam zwracać na siebie uwagę. Lubiłam wyróżniać się ubiorem, kolorem, szaleństwem. Nosiłam na głowie kolorowe apaszki wiązane z boku, a do małej czarnej, kabaretki i i camelowe sznurowane trzewiki. Taka trochę wariatka, zawsze miałam na sobie ogrom biżuterii, dużo się działo w moim ubiorze. Miałam świetną figurę, byłam szczupła, mogłam pozwolić sobie na mini i krótkie spodenki.Około 40 spokorniałam, słuchałam ludzi, dzieci, że już jestem w pewnym wieku, że nie wypada. Dwa lata dusiłam się w nie moim świecie mody, i zaczęłam powracać do mojego stylu, łagodniejszego, bardziej przemyślanego, ale znowu odważnego. I taka jestem. 5 lat bloga rozwinęło mnie jeszcze bardziej, uwielbiam ciuchy, miksy, nigdy nie miałam szafy kapsułowej, nigdy nie planuję co założę następnego dnia. Otwieram szafę i coś wyjmuję, coś na co mam ochotę. To tak jakbym przyszła do cukierni, i wybrała sobie ciastko, dziś zjem te. Ale nie jem ciastek i słodyczy, nie dlatego, że boję się utyć, tylko po prostu są za słodkie. Też ostatni rok przyniósł mi kilka kg do przodu, ale wcale się tym nie przejmuję, nauczyłam się tak dobierać garderobę, by się w niej dobrze czuć. I nadal lubię szaleć i nie słucham cudzych głosów, co mi wolno. Kieruję się poczuciem estetyki i tyle. Życie jest piękne, krótkie i będę z niego czerpała garściami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę Marzenko, że w młodości wszystkie artystyczne dusze mimo przeszkód szalały, i że czasem z różnych powodów może przyjść takie wyhamowanie, które na szczęście przechodzi, gdy się dojrzeje? :), czego radośnie teraz doświadczamy :)

      Usuń
  4. Dziękuję Ci Olu za ten tekst. Doskonale rozumiem, to poniekąd wypalenie blogowe. Ja na początku (3 lata temu), tak się zachwyciłam blogowaniem, nowymi wirtualnymi znajomościami z fajnymi babkami (takimi jak Ty:)), że co tydzień robiłam zdjęcia "ciuchowe" - bo czytelniczki czekają. I taki bat sobie narzuciłam, że w końcu poczułam się totalnie zmęczona - i fizycznie i psychicznie. Z hobby zrobił się przymus i o mało nie rzuciłam bloga. W końcu zatrzymałam się na chwilę i podjęłam decyzję, że trzeba zwolnić. Dlatego teraz publikuję rzadziej i wtedy, kiedy mam ochotę.

    Co do kwestii stylu, to kiedyś pracowałam w różnych wielkich korporacjach. Niektóre bardzo ograniczały mój sposób ubierania, więc i moja szafa była podobna do Twojej - kompatybilna. Co prawda starałam się przemycać kolory, które kocham, ale nie zawsze mogłam.
    Teraz jest od kilku lat na swoim, więc mogę się w końcu ubierać, jak chcę i korzystam z tego na maxa:). A co do figury...ech, chyba wszystkie w pewnym wieku przerabiamy wahania wagi. Wynika to z różnych schorzeń, ale też bądźmy szczere - mamy już takie zmiany hormonalne, że niestety mam wrażenie, że one czasem rządzą mną, a już na pewno moim ciałem. Wahania wagi widać doskonale na moim blogu i cóż poradzić...życie. żeby dobrze się ze sobą czuć uważam na to, co jem (ale nie mam zamiaru się katować) i zaczęłam regularnie ćwiczyć, co jest dla mnie dużym sukcesem, bo nigdy tego nie lubiłam. Oczywiście czasem z sentymentem oglądam stare zdęcia, gdzie byłam szczupła i myślę, że te czasy już nie wrócą, więc postanowiłam zaakceptować swój normalny rozmiar, bo teraz z pewnością nie określiłabym siebie mianem szczupłej. Ot i tak sobie pomarudziłam;) Uściski Olu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu, cieszę się, że te moje popisy dają się w ogóle przeczytać, bo to wszystko, na co mnie teraz stać blogowo, taki rodzaj spontanicznego pamiętnika ;) Wiem, że wszystkie przeżywamy podobne sytuacje i trzymam kciuki za to, żeby Twoje regularne ćwiczenia, przede wszystkim ze względu na odporność i zdrowie, potem na figurę, nigdy Ci się nie znudziły :) Fajnie, ze "pomarudziłaś", nie czuję się w tym taka samotna :) Buziaki :)

      Usuń
  5. Ola, Ty się kobieto aby nie zmieniaj!!!! Bądż sobą!
    Nawet jeśli najdzie Cię znowu na wieszak w szafie z samymi klasykami, to też z tym nie walcz... Taka jesteś i już! Raz szalona, a raz wyciszona...
    Mam chyba podobnie jeśli o ciuchy chodzi, aczkolwiek nigdy 100 metrowego wiesidła nie miałam i samych przydatnych klasyków;)
    No i dla odmiany byłam chudzielcem, na którego nic nie było i też musiałam kombinować...
    Zaciskałam zęby i na przekór innym chadzałam w tym czym chciałam... Często słysząc podśmiechiwania ;)O komentarzach na temat swej chudości nie wspomnę...
    TRzymaj się kochana i nie dawaj się!!!!
    Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam lepsze i gorsze dni, wczoraj był ten pierwszy, dziś dla odmiany drugi, ale chociaż Ty mnie rozbawiłaś 100 metrowym wieszakiem 😂😂😂 Bedzie co ma być, więc na pewno będzie to Coś lub Nicoś 😉 Dzięki Kochana i buziakuję 😙

      Usuń
  6. Olu to, że potrafisz cudowne się ubierać ,to pisałam. Podziwiam twoją artystyczną duszę i to też pisałam. Myślę, że człowiek w końcu dochodzi do tego co daje mu radość. Wszystko płynie i się zmienia, trzeba zaakceptować siebie i swoje potrzeby. To, co będzie nie wiadomo, czekać nie wolno, bo może nie być czasu. Z ludźmi nie e jest łatwo, żyć, a bez nich jeszcze trudniej. Nierówność w posiadaniu często utrudnia wyobrażenia, ale nadmiar też obciąża więc najlepiej żyć kolorowym rozumieniem; ) Ja tak jak ty jestem... I, ale 100 Dawno temu zaakceptowałam siebie i staram się żyć, żeby nie być takim dziwakiem, jakim jestem, bo to jest uciążliwe dla innych np. mają być przyjaciele i bliscy i ich wszystkich kocham, ale mnie dla nich nie ma...to stale słyszę i staram się to zmienić, bo to jest prawda. Jestem w marzeniach w kolorach w wyobrażeniach, ideałach w tworzeniu czegoś, co jest bezsensem, tylko tylko że ja to kocham i od zawsze muszę w umyślę to popycha do działań artystycznych i czy robię to dobrze, czy nie to po okresie wyciszenia, bo mam takie ...od dawana nie malowałam, ale...już kupiłam kartki i patrzę na pędzle... Tak samo powinno stać się u Ciebie, gdzieś coś artystycznego zakiełkuje mocniej, może znowu moda, a jeśli nie, to i tak działasz artystycznie, bo przepięknie projektujesz wnętrza. Trendy...lubię, ale u mnie trudno pogodzić się z bylejakością w sieciówkach. Gdybym miała pieniądze to bardzo chętnie uzupełniałabym szafę o najnowsze loki. Nie pozbyłabym się mojego retro, ale fajniej to wyglądałoby, ale jak wchodzę do projektantów ...gdzie te nowinki są w super wykonaniu to ręce mi opadają i wychodzę, nie potrafię mieć jednej rzeczy co parę miesięcy. Też lubię otworzyć szafę i wybrać coś, co w danej chwili mnie inspiruje. Lubię ubierać się tak jak czuje czyli jakiś tam mój styl, który uzupełniam o jakieś tam nowości w gorszym gatunku. Tak jak ostatnio kupione spodnie w Top ...są i niby są fajne, a mnie szlag trafia, że to sztuczny materiał. Moje kobiety z rodziny: babcia, mama uczyły mnie;to wełna to taki rodzaj, możesz uszyć z tego ...to batyst super na koszulę nocne .to aksamit z jedwabiu to...kocham to ... Będzie dobrze , podziwiam wszystko w twoim wykonaniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kochana ☺ i jeśli nie będzie dobrze, to będzie jakoś, fajnie żeby to było jakoś 90% 😉 Buziaki I 😙

      Usuń
  7. Olu, ja też mam ostatnio gorsze dni. Boli mnie jeszcze bardzo po operacji i czuję się do bani, więc komentarz będzie krótki:
    Uwielbiam Twoje stylizacje, uwielbiam Twoją kreatywność, uwielbiam Ciebie.
    Daj sobie czas, ale BĄDŹ...
    Przytulam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basieńko ☺ Na pewno będę zaglądać tutaj ☺ Tulè ❤

      Usuń